Wałbrzych: Podróż przetrwania
Aktualizacja: 12:30
Autor: Sven
Wsiadłem do autobusu. Sympatyczny kierowca sprzedał mi bilet i ruszyliśmy. W pojeździe było kilkanaście osób. Dwóch chłopaków próbowało urozmaicić sobie podróż rozmową. Musieli prawie krzyczeć, aby pokonać zagłuszający słowa ryk silnika. Uciążliwe odgłosy nasilały się szczególnie przy zmianie biegów, czyli w jeździe miejskiej prawie bez przerwy. Do tego doszły odgłosy związane z wpadaniem w dziury. Na szczęście autobus ten (nr boczny 215) odbywał ostatni kurs i zjeżdżał do zajezdni. Wysiadający na Białym Kamieniu pasażerowie odetchnęli z ulgą.
Oczywiście wszyscy wiemy, że autobus to nie luksusowa limuzyna, a zwykli pasażerowie nie są arabskimi szejkami, ale czy to oznacza, że kilkunastominutowa podróż ma kończyć się bólem głowy?
Jestem przekonany, że gdybym pojechał na przegląd tak ryczącym samochodem, a diagnosta chciałby być w zgodzie z przepisami, to o pieczątce w dowodzie mógłbym zapomnieć.
Pozostając w nadziei, że był to jedynie incydent, dodam jeszcze tylko, że nie zamieszczam zdjęcia tego pojazdu, ponieważ z wierzchu niczym się nie wyróżniał.