Żarty żartami, ale życie na Sobięcinie do najłatwiejszych nie należy. Mieszkańcy czują się zapomniani przez władze miasta. Wiele budynków nie było remontowanych przez kilkadziesiąt lat, niszczeją, jeszcze niedawno tętniące życiem budynki szkolne. Nie ma obiektów sportowych ani rekreacyjnych, a zbudowana nieopodal galeria tylko ten dysonans potęguje:
- Czujemy się zapomniani i pomijani przez władze. Owszem zrobiony został remont drogi, ale przystanku już nie przywrócono na górze, na ul. Kosteckiego. Tu mieszka wielu starszych ludzi, którzy muszą iść kilkaset metrów do domu. A po drodze nie ma nawet jednej ławki żeby usiąść i odpocząć. Młodzi uciekają, bo tu dla nich nic nie ma. Kiedyś był piękny stadion, rozgrywano różne zawody, były mecze, a i dzieci mogły pójść pobiegać i pograć. Teraz tam jeżdżą na motocyklach, ale to nie dla każdego – opisywała sobięcińską rzeczywistość Krystyna Wasilewska.
Mirosław Lubiński uważa, ze wiele z oczekiwań mieszkańców można spełnić bez większych nakładów, a czasami wystarczy stworzyć sprzyjające warunki: - Zaniedbania są tu tak duże, ze mieszkańcy oczekują rzeczy, które w innych dzielnicach są czymś naturalnym. Na całym górnym Sobięcinie nie ma ani jednego bankomatu. Mieszkańcy, często renciści czy emeryci oczekują też taniego marketu. Ja nie jestem zwolennikiem marketów, ale skoro go potrzebują, to wystarczy stworzyć sprzyjające warunki dla inwestora i problem zostanie rozwiązany. Miedzy innymi, taka jest rola dobrego gospodarza – przekonywał kandydat na prezydenta Mirosław Lubiński.