Jak to się stało, że z dziennikarki “Słowa Polskiego” niepostrzeżenie stała się pani tropicielką nierozwikłanych tajemnic i autorką sensacyjnych i popularnych książek o historii Dolnego Śląska?
Niemal od początku pracy w redakcji “Słowa Polskiego” byłam dziennikarką “do specjalnych poruczeń”. Przepadłam na dobre, gdy poznałam Wojciecha Stojaka, znanego poszukiwacza skarbów. To z nim pierwszy raz oglądałam niezwykłe rzeczy, wydarte ziemi: słoiki ze smalcem, destrukty broni, pociski i inne cuda. Wtedy odkryłam siłę, z jaką takie, zwykłe na pozór przedmioty, mogą oddziaływać na wyobraźnię. Na moją podziałały bardzo. Od bardzo mocnego wrażenia, że w każdej rzeczy może być ukryta jakaś dramatyczna historia, nie mogłam się już uwolnić.
Podróżowała pani po całym świecie do najbardziej egzotycznych miejsc, ale historie, które opisuje pani w swoich książkach, zawsze dotyczą Dolnego Śląska. Tu jest ciekawiej?
Tak, to niezwykle ciekawy region, zwłaszcza z powodu mieszkających tu ludzi. Splatało się tu wiele kultur. Zaraz po wojnie nawiązywały się przyjaźnie między Polakami i Niemcami, zdarzało się, że Polacy mówili “jak nasz Niemiec wyjeżdżał, to cała rodzina płakała”. Poza tym te fantastyczne pałace z ich nie do końca poznanymi historiami. Splatają się różne wątki – i śmieszne i straszne. Ludzie rzeczywiście chcą odnaleźć prawdziwe historie swoich domów. Eksploratorzy bardzo w tym pomagają. Oczywiście, zdarzają się szabrownicy, ale większość, to poszukiwacze prawdziwej historii, w wielu wypadkach udaje im się odkryć prawdę.
Jakie plany wiąże pani z pobytem na zjeździe eksploratorów w Walimiu?
Przyjechałam, bo uwielbiam tę atmosferę poszukiwań. Przyglądanie się, jak koledzy zmagają się z odkopaniem jakiegoś zaplanowanego odcinka, jest hipnotyzujące. Często wiemy, że tam nic nie ma. Ale nie sposób nie sprawdzić. My wierzymy, że to, co teraz jest tajemnicą, zostanie w końcu odkryte. Tylko powoli. Teraz zajmuję się, już od dawna, sprawą, związaną z zamkiem Grodno. Liczę na rozmowy, spotkania, może jeszcze się czegoś dowiem. Klocki zaczynają się powoli układać. Poza tym koledzy opowiadają tutaj takie niesamowite i romantyczne rzeczy. Jesteśmy bohaterami Pana Samochodzika!
Na czym polega pani współpraca z “National Geografic”?
Jestem stałym współpracownikiem tego miesięcznika, a zaczęliśmy tę współpracę od dużego tekstu o Sudetach. Potem robiłam obszerny materiał o poszukiwaczach skarbów. I tak już zostało – jestem specjalistką od tematów z pogranicza faktów i ukrytych tajemnic. Promuję też Dolny Śląsk, teraz nie tylko w “National Geografic”, ale także w “Fokusie”. Redaktor naczelny tego miesięcznika zakochał się w Dolnym Śląsku i zamówił u mnie teksty na temat jego niezbadanych sekretów. Nie mogę za dużo powiedzieć, ale właśnie wyruszam w głąb Europy na poszukiwania welonu Marii Antoniny, który wyjechał w nieznanym kierunku z Dolnego Śląska.
Dziękuję za rozmowę.