Obraz rodzica pracującego z dzieckiem zamiast nauczyciela utrwalił się w opinii publicznej po tym jak w pierwszym etapie walki z pandemią, zostaliśmy zmuszeni do objęcia wielu dodatkowych funkcji. Wtedy jednak praca z dziećmi miała inny charakter, bardziej zdalny. Zajmowało to jednak czas i wymagało od wszystkich dużego zaangażowania. W trakcie nauki, szkoły zaczęły przechodzić na system lekcji online na żywo i wszystko powoli zaczęło się zmieniać. Początki były trudne, ale przyszły wakacje i odetchnęliśmy z ulgą.
- Mieliśmy dosyć nauki zdalnej. Lepiej było w szkole, z kolegami. Długo się nie widzieliśmy – mówiły dzieci przy rozdaniu świadectw, które również wydawane były indywidualnie.
Druga fala epidemii zamknęła szkoły w listopadzie. Lekcje online trwają do dziś. Uczniowie spędzają swój czas szkolny przed ekranem komputerów, laptopów czy telefonów. Pracują dzielnie. Nauczyciele starają się realizować program. Tu jednak zaczynają się kłopoty.
- Mam dość tego komputera. Bolą mnie oczy – mówi Marcel, uczeń 5 klasy szkoły podstawowej.
Jego młodszy brat, który w tym roku rozpoczął naukę w 1 klasie, też nie może skupić się na lekcjach. Często mówi, że wolał czasy, kiedy chodził do szkoły. Rodzice pracują. Ich organizacja dnia podporządkowana jest dzieciom. Mama codziennie rano wychodzi z domu i pomaga jedynie w formie zdalnej. Raz na jakiś czas zadzwoni do domu, coś doradzi, sprawdzi, pocieszy. Tata chłopców, pracuje zdalnie, przy komputerze. Pomaga dzieciom przy lekcjach, ale…
- Od czasu, kiedy dzieci są w domu, moja praca to mrzonka. W tracie lekcji liczą się tylko chłopcy. Co chwilę słyszę „tato pomóż mi”. Czasami chodzi o pomoc przy obsłudze komputera. Czasami, wyłączy się program, ale zdecydowanie więcej razy, pomoc dotyczy w rozumieniu lub zrobieniu lekcji, zadań domowych. Gdyby jeszcze tylko o to chodziło, to być może nie byłoby to uciążliwe. Problem w tym, że zadania, które z dziećmi wykonujemy, bardzo często musimy wykonać z dziećmi w trakcie lekcji. To z kolei sprawia, że część innych spraw trzeba zostawić na później. Najczęściej tych zawodowych – mówi tata chłopców.
Z jego spostrzeżeń wynika też, że młodszy syn, jak i jego koledzy z klasy, zdecydowanie częściej i aktywniej uczestniczą w lekcjach. Dzieci chętnie używają kamerek, odpowiadają na pytania, biorą udział w grach i zabawach.
- Dzieci są ciekawe. Chłoną wiedzę, ale duża w tym zasługa ich nauczycielki, która lekcje prowadzi bardzo ciekawie. Urozmaica zajęcia konkursami, zabawami. Dzieci nawet nie zauważają, kiedy uzupełniają ćwiczenia, czy wykonują zadania na ocenę. Chętnie też łączą się ze swoją panią popołudniu, by wspólnie piec pierniczki czy wykonywać kartki świąteczne – dodaje tata.
Starsze pokolenie jest już bardziej chimeryczne. Młodzież wstydzi pokazywać się swoją twarz. Nauczyciele muszą wręcz wymuszać na uczniach, żeby włączali kamerki. Może też wynika to z faktu, że każda lekcja jest z innym nauczycielem. Każdy z nich bardzo różnie prowadzi zajęcia. Nie wszystkie są ciekawe. Uczniowie na lekcjach muszą szyć, lepić z gliny, dziergać, tworzyć tabele, wykresy, karty charakterystyk, wypisywać swoje aktywności. Przy wielu z tych czynności potrzebują pomocy rodziców. Dzisiaj wszyscy z utęsknieniem czekamy na święta i przerwę z nią związaną. Później będą ferie zimowe i czas decyzji związanych z dalszą edukacją. Wszyscy, także uczniowie, chcą jak najszybciej wrócić do nauki w murach szkoły.