Twórczość Bukowskiego była inspirowana własnymi doświadczeniami i słabościami. Znany z awanturniczego, pełnego skandali życia, prostym językiem, nie stroniąc od wulgaryzmów, za typowego bohatera swoich książek obiera człowieka z marginesu społecznego, outsidera sceptycznie nastawionego do ludzi, a zarazem szukającego bliskości z nimi.
Widzowie mogli w sensie dosłownym i przenośnym zbliżyć się do twórczości Bukowskiego. Publiczność otacza niewielką przestrzeń wokół łóżka Frances. Niemalże dosłownie wchodzi w jej mroczny świat. Sztuka ukazuje beznadziejność położenia człowieka uzależnionego. Według Frances, świat lubi tylko zwycięzców - ludzi sukcesu. Osoby mające problemy odrzuca i nie pozwala na odrodzenie. Jest ból i tęsknota za prawdziwym uczuciem.
O spektaklu mówi się, że może wydać się bolesny, przykry, wulgarny. Jak podchodzi do tego Justyna Szafran?
- Niechcący trafiłam na poezję Bukowskiego i wiedziałam, że ja tak czuję, że to są moje słowa. Chciałam zrobić inny program niż to co do tej pory, czyli grzeczne, uduchowione piosenki Piaf, Kofty, Osieckiej. Chciałam wywrócić się na drugą stronę. Przez ten ból i syf widać tam dużo mądrości i kruchości.
Artystka przyznaje, że to męczący spektakl nie tylko fizycznie, ale i psychicznie: - Muszę czuć się skrzywdzona osobiście, żeby to jakoś ogarnąć.