Wałbrzyszanie jechali do Rybnika w roli faworyta, bowiem podopieczni Roberta Bubnowicza w czterech ostatnich meczach zdołali wywalczyć aż 10 punktów, dzięki czemu znacznie poprawili lokatę w tabeli. Energetyk ROW dotychczas zawodził i wyprzedzał w tabeli jedynie Czarnych Żagań.
Początkowe minuty przebiegały pod dyktando miejscowych, którym bardzo zależało na odniesieniu korzystnego rezultatu, ale nasi szczęśliwie się bronili. W kilku sytuacjach gospodarze marnowali dogodne sytuacje do zdobycia goli, a w innych skutecznie interweniowała defensywa Górnika. Po około 30 minutach przebudzili się wreszcie biało-niebiescy, którzy zaczęli coraz poważniej zagrażać bramce Rybnika. Efektem tego był rzut karny wywalczony przez Daniela Zinke. Do piłki podszedł Marcin Morawski, ale zazwyczaj niezawodny egzekutor karnych, tym razem się pomylił i bramkarz Energetyka nie miał problemów z obroną tego strzału.
W drugiej odsłonie gracze Energetyka uwierzyli, że to spotkanie mogą wygrać i zaatakowali z jeszcze większym impetem. Mimo tego zaangażowania, akcji bramkowych z obu stron było jak na lekarstwo. W 71. minucie gospodarze wreszcie dopięli swego i po strzale Jarosława Wieczorka wyszli na prowadzenie. Podrażnieni wałbrzyszanie rzucili się do odrabiania strat. Górnik atakował niemal do ostatniego gwizdka sędziego, lecz nie przyniosły te ataki spodziewanych efektów. Na domiar złego już w doliczonym czasie gry jedna z kontr miejscowych zakończyła się zdobyciem przez nich gola. Tym razem na listę strzelców wpisał się Rafał Andraszak
Energetyk ROW Rybnik - Górnik Wałbrzych 2-0 (0-0)