- Niedawno ukazała się książka pod tytułem „Dziedzictwo kulturowe wałbrzyskiego. Wierzenia, zwyczaje i obrzędy rodzinne”. Nie jest to pani pierwsza praca na temat kultury naszego regionu?
Monika Bisek-Grąz: W 2009 roku została wydana pierwsza książka pod tytułem „Powojenny Wałbrzych – miasto kultur”, w której zestawiłam grupy kulturowe przybyłe do miasta po II wojnie światowej. Wałbrzych, jako część Dolnego Śląska, był miejscem krzyżowania się wpływów różnych kultur: polskiej, czeskiej, niemieckiej, łużyckiej, bo od 1348 do 1945 roku pozostawał w różnych strukturach państwowych. Po II wojnie światowej Wałbrzych stał się areną zderzenia kulturowego różnych grup. Mieliśmy tu Niemców, Żydów, repatriantów ze wschodu, osadników z terenów Polski charakteryzujących się dużym przeludnieniem, reemigrantów z Francji, Greków, 15 tysięcy żołnierzy radzieckich. Był to ogromny tygiel kulturowy. Pierwsza książka pokazywała jedynie problem tego zderzenia kulturowego, zaledwie sygnalizowała go. Została oparta na wspomnieniach mieszkańcach, którzy osiedlili się tutaj po II wojnie światowej.
- Czy można powiedzieć, że „Dziedzictwo kulturowe wałbrzyskiego. Wierzenia, zwyczaje i obrzędy rodzinne” jest kontynuacją, rozwinięciem zagadnień poruszonych w poprzedniej publikacji?
Monika Bisek-Grąz: W tej książce skupiam się na jednym aspekcie dziedzictwa kulturowego, mianowicie na obrzędowości rodzinnej. Ponieważ w rodzinie najdłużej są kultywowane obrzędy i wierzenia. Pokazałam ją przez pryzmat grup kulturowych, które przybyły na nasz teren. Pozarodzinne obrzędy i tradycje szybko zanikały lub ulegały modyfikacji.
- W książce znajdujemy trzy aspekty życia rodzinnego: zaślubiny, narodziny i śmierć. Dlaczego?
Monika Bisek-Grąz: Zaślubiny, narodziny i śmierć to taka triada człowieka, którą kulturoznawcy, folkloryści uważają za podstawę kulturową rodziny. Owszem, zdarzają się publikacje poszerzające ten fundament np. o komunię świętą. Natomiast w mojej pracy są wyniki badań dotyczących wymienionych trzech najważniejszych momentów w ludzkim życiu. Jest to zestawienie tego, co było zaraz po II wojnie światowej, poprzez pokolenie średnie aż do najmłodszego pokolenia.
- Jakie elementy obrzędowości rodzinnej przetrwały do naszych czasów?
Monika Bisek-Grąz: Jeżeli chodzi o obrzędowość związaną z narodzinami dziecka, to przetrwały te zwyczaje, które mają na względzie jego dobro i bezpieczeństwo. Miały one wymiar ponadnarodowy, przechodziły pomiędzy poszczególnymi grupami kulturowymi. Postęp cywilizacyjny zaczął eliminować tradycyjne zwyczaje, nawet jeśli działają dla dobra dziecka. Dzisiejsze pokolenie czerpie swoją wiedzę na ten temat z prasy, literatury, od lekarzy, a najczęściej z internetu.
- Książka powstawała w 2011 roku, ale dotyczy zjawisk obejmujących swoim zasięgiem kilkadziesiąt lat. Czy są jeszcze w naszym otoczeniu ludzie pamiętający Wałbrzych sprzed 60 lat?
Monika Bisek-Grąz: To był chyba już ostatni moment, by porozmawiać z osobami pamiętającymi czasy bezpośrednio powojenne. Czas jest nieubłagany. Dlatego gorąco namawiam do rejestracji wspomnień najstarszych mieszkańców naszego regionu, aby wzbogacać historię, która ciągle naznaczona jest wieloma białymi plamami. Wydałam też książkę zawierającą wspomnienia mieszkańców Głuszycy, którzy opowiedzieli o swoich przeżyciach związanych z rzezią wołyńską, przymusowymi robotami na rzecz III Rzeszy i o tym, jak kształtowało się życie na naszych terenach zaraz po II wojnie światowej. Dlatego namawiam młodzież, by pytała starszych członków rodziny o ich wspomnienia. Ma to nie tylko wymiar rodzinny, ale także pogłębia wiedzę historyczną i rozwija patriotyzm lokalny.
- Czy z tego tygla kulturowego wyłaniają się jakieś elementy obyczajowości autochtonicznej?
Monika Bisek-Grąz: Działania władz państwowych, których celem była unifikacja kulturowa i jak najszybsze scalenie ziem naszego regionu z reszta kraju, wysiedlenia ludności niemieckiej zrobiły swoje. Unifikacja kulturowa spowodowała, że bardzo często pozostała tylko obrzędowość. Np. ślub wygląda praktycznie tak samo w całej Polsce. Dawniej każdy element stroju panny młodej miał swoją symbolikę, dzisiaj ważniejsza jest forma niż treść. Welon symbolizował niewinność i miał chronić przed złymi wpływami, dzisiaj ważniejsza jest estetyka. Z kolei często obserwowany zwyczaj czepiania puszek do samochodu młodej pary nie znajduje innego wytłumaczenia od tego, że taki jest zwyczaj. Tymczasem puszki powodują hałas, który w dawnych kulturach miał funkcje ochronne. Dzisiaj najczęściej o tym nie wiemy. Natomiast bardzo dobrze funkcjonuje obrzędowość związana ze śmiercią i zmarłymi. Wynika to zapewne z faktu, że śmierć stanowi do dzisiaj stanowi temat tabu. Należy zrobić wszystko, by duszy zmarłego zapewnić dobrą przyszłość na tamtym świecie. Nie spotyka się już prawie czuwania przy zmarłym, bo ludzie najczęściej umierają w szpitalach, ale cała obrzędowość związana ze zwiastunami śmierci, z opieką ze strony zmarłych, pojawianiem się ich w snach czy inne przejawy kontaktów cały czas funkcjonują.
- Co jeszcze należy zbadać?
Monika Bisek-Grąz: Do zbadania pozostaje cała obrzędowość doroczna czyli wszystko, co ma związek ze świętami obchodzonymi regularnie co roku. W tym zakresie na naszym terenie nie prowadzono żadnych badań.
- Możemy się więc spodziewać, że wkrótce przystąpi Pani do takich badań?
Monika Bisek-Grąz: Praca zawodowa, którą na co dzień wykonuję jest na tyle absorbująca, że na razie nie mam czasu na prowadzenie wywiadów i rozmów, które są podstawą takich badań. Marzy mi się jednak, bym mogła przeczytać powieść, której tłem byłby Wałbrzych z okresu powojennego lub współczesna, ale z odniesieniami do tamtych czasów.
- Dziękuję za rozmowę.