Przypomnijmy, że chodzi o mostek, który nie istnieje w żadnej dokumentacji. Nie ma go na planach miejskich, nie mają go w aktach notarialnych, tworzący wspólnotę mieszkańcy posesji. Most jednak jest, a raczej był. 31 maja uległ poważnemu uszkodzeniu, gdy jeden z mieszkańców wyjeżdżał z posesji na ulicę. Samochód uległ uszkodzeniu, a most nie nadaje się do użytku.
Minęło pięć tygodni. W tym czasie ustalono, że ta absurdalna sytuacja jest wynikiem błędu urzędniczego, który należy naprawić. Krążą więc pisma między Ratuszem, nadzorem budowlanym, MZB i mieszkańcami kamienicy.
Stan obecny jest taki, że niema chętnych na sfinansowanie przedsięwzięcia. Gmina wolałaby, żeby za projekt i budowę mostku zapłacili mieszkańcy posesji, twierdząc, że jest tzw. „droga zjazdu”, której utrzymanie pozostaje w gestii użytkowników.
Sprawa się wlecze jakby chodziło co najmniej o budowę obwodnicy. Pytaliśmy o postępy w rozwiązaniu problemu rzecznika prasowego Urzędu Miasta. Otrzymaliśmy dość lakoniczną odpowiedź: „ Pełniący funkcję prezydenta dr Roman Szełemej już podjął decyzję, że mostek przy ul. Pocztowej będzie naprawiony. W tej chwili prawnicy urzędu oceniają możliwości prawne przeprowadzenia takiego remontu ( pokrycie kosztów). Marta Libner”.
Mieszkańcy są coraz bardziej zaniepokojeni, ponieważ sprawa ciągnie się już ponad miesiąc, a rozwiązania problemu wcale nie widać. Obawiają się także o to, że będą musieli z własnej kieszeni pokryć koszty urzędniczych błędów.