Po co nam praworządność? Czy potrzebujemy wspólnych europejskich wartości? Na te pytania odpowiadał w arcyciekawym wykładzie politolog z Uniwersytetu Opolskiego, dr Błażej Choroś.
Naukowiec zaproszony przez wałbrzyskie II Liceum Ogólnokształcące z prostotą, której może mu pozazdrościć nie jedna telewizyjna gwiazda, opisywał mechanizmy, które niespostrzeżenie zamieniają obywatela w poddanego, wiodą od demokracji do tyranii.
Co uruchamia ten proces? Brak praworządności, tak często w publicznym przekazie zagmatwany, niezrozumiały. Bez praworządności władza przekracza granice działania nakreślone prawem, uniemożliwia zaskarżenie swoich decyzji przed niezależnymi sądami, staje się arbitralna.
- Upadek sądowniczej niezależności, o której słuchamy coraz częściej z rosnącą obojętnością, to w istocie wielki cios w nasze osobiste prawa, naszą wolność. Sąd, który boi się władzy, kalkuluje, czy wyrok jej się spodoba, skazuje nas na łaskę władzy, na jej „widzimisię” – dowodzi dr Choroś.