- Jest pan współtwórcą i zarazem bohaterem filmu "Wszyscy jesteśmy z węgla". Film ten był pięciokrotnie nagrodzony w tym w Chicago. Czy w Wałbrzychu można gdzieś obejrzeć ten film?
Roman Janiszek: Nie. Nie ma go w internecie, są tylko fragmenty. Nie ma go nigdzie... W całej Europie jest. U nas go na emisji puścili tylko dwa razy. Tylko i wyłącznie.
- Jak pan to widzi po latach? Czym poskutkował ten film? Czy cel został osiągnięty?
Roman Janiszek: Cel nie został zupełnie osiągnięty. Film pokazał ludzi z Wałbrzycha, ludzi z pasją. Pokazał też trochę prawdy o Wałbrzychu, która poszła w świat. Zrobiłem około 30 filmów o podobnej tematyce, które do dnia dzisiejszego puszczają zachodnie stacje. Problem biedaszybów trwa od bardzo dawna. Biedaszyby były, są i będą, tak jak nasze stowarzyszenie, które zostało założone i legalnie działa do dnia dzisiejszego. Co roku 4 grudnia na św. Barbary oficjalnie składamy wiązankę pod pomnikiem jako stowarzyszenie biedaszybników. To pokazał film. Pokazał życie normalnych ludzi, którzy potracili pracę na kopalniach tak jak ja i jak wielu innych. Biedaszyby będą tak długo jak długo będzie węgiel.
- Czy jest jakiś projekt, aby film "Wszyscy jesteśmy z węgla" był wyświetlany na terenie starej kopalni tak, aby turyści niezależnie od dnia, w którym przybędą, mieli możliwość obejrzenia go?
Roman Janiszek: Ja bardzo chętnie piszę się na to. Jeżeli tylko padnie propozycja projekcji, przynoszę film i możemy puszczać.
- Czy myśli pan, że problem biedaszybów mógłby zniknąć, gdyby byli górnicy zostali zatrudnieni przy pracach remontowych, a później przy obsłudze ruchu turystycznego na terenie starej kopalni?
Roman Janiszek: No niezupełnie. Na bruk poszło 15 tysięcy osób, a zatrudnienie może znaleźć 200-300 może 100 osób to jest wszystko. Ja z doskoku pomagam w oprowadzaniu wycieczek. Jeśli chodzi o starą kopalnię, uważam, że błędem było zasypanie szybu i wycięcie klatek, którymi zjeżdżaliśmy na dół przez wiele lat. Trzeba było zostawić tak jak proponowano wcześniej. Tak zrobiła Nowa Ruda, tak też zrobiły kopalnie na Górnym Śląsku. Zrobiły zajazd, około kilometra trasy pociągiem i jedna ścianka. Osobiście byłem i oprowadzałem wycieczki w Zabrzu. Co pół godziny jest zajazd. U nas niestety tego zajazdu nie ma, bo szyb został zlikwidowany, zasypany. Jest to przykre. Pośpieszyli się z decyzją. Fakt, że może funduszy nie było na początku, ale według mnie fundusze by się znalazły. A Teraz ludzie przyjeżdżaliby nie po to, żeby górę zwiedzać i trochę muzeum, które jedyne zostało w Polsce i Europie jako stara szatnia ubraniowa. Można by sobie spokojnie zajechać i troszeczkę sobie tym kilofkiem podziobać. Można było to zostawić. Za błędne decyzje się płaci i traci.
- Jak widzi pan zainteresowanie tym obiektem w świecie?
Roman Janiszek: Jeżeli zostanie zachowana stara architektura to myślę, że ludzie będą przyjeżdżać. Będą zadowoleni chodząc tymi samymi schodami, którymi myśmy chodzili. Jeśli te schody i inne części będą wymienione to nie będzie miało takiego uroku. To będzie takie sztuczne. Wszystko polega na tym, żeby zachować to, co ludzie własnymi rękami dokonali. To jest kopalnia z 500-letnią tradycją. To wszystko zostało jako pamiątka po wieloletnim górnictwie na Dolnym Śląsku, po potężnym Zagłębiu Węglowym, które zostało zniszczone przez głupie decyzje władz państwowych.
- A jak widzi pan przyszłość biedaszybów?
Roman Janiszek: Propozycja była cztery lata temu. Jeszcze na potężnych zjazdach, które odbywały się w Książu, była propozycja utworzenia skansenu biedaszybów niedaleko starej kopalni. Zostałem wyśmiany. Była propozycja Niemców, gdzie wielokrotnie byłem na zjazdach. Niemcy chcieli zainwestować. Oczywiście po zabezpieczeniu zgodnie z wymogami Unii Europejskiej. Na całym świecie skanseny są robione. Jeden taki skansen można by było zrobić. Myślę, że po starej kopalni każdy by poszedł na taki szyb. Są takie miejsca, gdzie wycieczki przyjeżdżają regularnie - z Niemiec, Francji, Belgii i idą, bo są tego ciekawi. Jeżeli ten proceder trwa dziesięć lat i cały świat wie o wałbrzyskich biedaszybach, to dlaczego mamy to kryć. Ja jestem za tym, żeby to pokazać. Tego się nie da ukryć. Nie da się tego zatuszować, bo one były, są i będą. Nikt tego nie zlikwiduje, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie kopał. Nie wstydzę się tego, że Wałbrzych ma biedaszyby. To jest kawał historii. Inne miasta tego nie mają tzn. są rejony na Górnym Śląsku, ale nie tak znane jak nasze. Wałbrzych jest nietypowym miastem. Ma hałdy, na których odbywają się teraz zawody sportów motorowych. To również pamiątka po górnictwie. Mam trochę żalu do pewnych ludzi, którzy patrzą na kopaczy jak na margines społeczny, a oni tylko pracują, wydobywają węgiel tak jak robiło się to w XVIII wieku. Była też propozycja utworzenia małego pomnika biedaszybników. Sami byśmy zainwestowali. Powiedziano nam, że nie ma takiego miejsca, a ja myślę, że miejsce by się znalazło.
- Dziękuję za rozmowę.