Od pierwszej kwarty był to mecz walki i widać było olbrzymią motywację obydwu zespołów. Po dziesięciu minutach Górnik przegrywał raptem dwoma punktami i sytuacja, choć nie idealna, dawała nadzieję na korzystny wynik. Kłopoty zaczęły się w drugiej kwarcie, ponieważ nasi przestali trafiać z dobrych pozycji, z kolei przeciwnikom wychodziło wszystko. W efekcie drugą kwartę przegraliśmy aż dziesięcioma punktami i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 38:26 dla zespołu z Opalenicy.
W trzeciej kwarcie klasa dla siebie był Maciej Krzymiński, który w tedy zdobył większość ze swoich 22 punktów. Można powiedzieć, ze młodemu graczowi wychodziło prawie wszystko. No, ale „12” na koszulce zobowiązuje. W końcu a najlepszych latach wałbrzyskiej koszykówki z tym numerem grał Mieczysław Młynarski. Poza dobrą grą Krzymińskiego, nasi opanowali obie „deski”, głównie za sprawą Bartłomieja Szmidta. W efekcie po trzeciej kwarcie na tablicy widniał wynik remisowy: 53:53.
Ostatnia kwarta to prawdziwy horror. Po początkowym prowadzeniu naszych, nawet sześcioma punktami, wszystko wróciło w okolice remisu, a prowadzenie zmieniało się kilkakrotnie. W ostatnich sekundach Basket Team zdobył dwupunktową przewagę. Niestety, w ostatniej akcji meczu Krzymiński stracił piłkę i porażka stała się faktem.
Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 74:72 dla Opalenicy. Dla Górnika Trans Wałbrzych najwięcej punktów zdobyli: Maciej Krzymiński – 22 i Bartłomiej Szmidt – 15. Dla Basket Team Opalenica: Dawid Gruszczyński – 19 i Hubert Stopierzyński – 18.
Jutro, w samo południe, nasi zmierzą się z zespołem Regis Wieliczka, który przegrał już dwa mecze i nie liczy się w walce o awans do finału. To szansa dla Górnika, ale potrzebna jest koncentracja, bo przeciwnik, nie mając nic do stracenia, może okazać się groźny.